poniedziałek, 20 listopada 2017

Beskid Sądecki i różne inne miejsca w Małopolsce, część 5

Opuszczony cmentarz wiejski z figurami, a do tego górska pochmurna wycieczka z Pijalni Wód Mineralnych w Szczawnicy do Bacówki pod Bereśnikiem, z widokami i opuszczonymi domkami.





Stary cmentarz N. trudno znaleźć przypadkiem, ja wyszperałam informacje na jego temat w necie. Niby znajduje się bardzo blisko nowego cmentarza, ale nie jest w żaden sposób oznaczony, a położone z boku, gdzieś w krzakach wejście wygląda niepozornie:


Trudno jest też znaleźć jakiekolwiek informacje na temat tego miejsca. Nie udało mi się ustalić żadnych dat powstania czy opuszczenia cmentarza. Jest zarośnięty i zapomniany, ale całkiem sporo się tu zachowało. Zwłaszcza figura anioła na grobie dziecka, znajdująca się tuż przy wejściu.





Kolejna figura na cmentarzu:






















Gdy wyjeżdżałam w tę wrześniową trasę, prognozy pogody były po prostu beznadziejne. Ale tak naprawdę na cały tydzień nieznośnie lało non stop tylko przez dwa dni. Wtedy, gdy jechałam od Rytra do Szczawnicy, też miało być beznadziejnie, ale nie było. Rano zwiedziłam pokazany wcześniej Głęboki Jar, potem trochę cmentarzy, ale w końcu przejaśniło się i stwierdziłam, że lepiej wykorzystać te chwile na miniwycieczkę górską. Postanowiłam podejść kawałek żółtym szlakiem od Szczawnicy do Bacówki pod Bereśnikiem. Jakimś cudem udało mi się zająć jedno z paru miejsc parkingowych na Placu Dietla. Najpierw poszłam do pijalni wód.



Wypiłam kubeczek wody zdrojowej "Stefan";> Potem ruszyłam pod górę, najpierw stromą asfaltówką między domami.


Po drodze spotkałam opuszczony, ale zamknięty dom.










Od asfaltówki szlak skręcał w lewo w ścieżkę gruntową.







Szybko pojawiły się widoki:




Gdy w październiku wróciłam w to miejsce przy idealnej pogodzie, bardzo się zdziwiłam, widząc Tatry. Są naprawdę dobrze widoczne z tego miejsca i wielkie, a nie gdzieś ledwo majaczące w oddali. Wtedy wszystko zasłaniały chmury i nie miałam o tym widoku pojęcia. Ale widoki na niższe góry też były świetne.



Tyle przeszłam i doszłam do Radomia! ;>



Wyłoniły się jakieś budynki:






Jak się okazało, było to bardzo już zdewastowane opuszczone gospodarstwo.






W drewnianej szopie - jakieś rolnicze urządzenia, chyba nawet całkiem stare:




Na tarasie zostało jeszcze krzesło, pewnie dawni mieszkańcy podziwiali widoki:


Takie oto widoki, może to opuszczony dom z najładniejszym widokiem w kraju?;>










Na pierwszy rzut oka domek nie wygląda na aż tak rozsypujący się, ale jednak nie jest z nim już dobrze:


Jedno z pomieszczeń jest pełne górsko-leśnych fototapet:





To chyba słynne "tapety z wałka", często spotykane w opuszczonych domach:




Za gospodarstwem szlak prowadzi kawałek między drzewami owocowymi z dawnego sadu:









Po drodze do bacówki są jeszcze dwa domy, jak najbardziej zamieszkałe, obok nich kopy siana.



No i jest Bacówka pod Bereśnikiem:


Widok ze schroniska:


Na zewnętrznym parapecie - buty górskie na emeryturze:


W środku siedziało kilka osób, w końcu dochodziła 15 i schronisko jest niedaleko znanego uzdrowiska. Był też schroniskowy kot, który zapałał do mnie niespodziewaną sympatią. Nie jestem jakąś szczególną fanką kotów, ale ten był w porządku, Wskoczył mi na kolana i mruczał.



Gdy na stół wjechał schroniskowy zasłużony obiad, kot taktownie usiadł obok mojego plecaka na ławce.


Wróciłam tą samą drogą do Szczawnicy.






c.d.n.

2 komentarze: