środa, 18 października 2017

Opuszczone miejsca Podkarpacia, część 10

Podczas majowej trasy w Beskid Niski na końcu pojechałam jeszcze bardziej na północ Podkarpacia, żeby zwiedzić kilka nieznanych mi wcześniej opuszczonych cerkwi. Przy okazji dziękuję Piotrowi Durakowi, którego wiedza pomogła mi w wyszukiwaniu tych obiektów. Było różnie i przygodowo - a to ksiądz nie chciał wpuszczać, a to najpierw za nic nie chciał, a potem chciał i zaczynał robić zdjęcia razem ze mną, tu szukanie kluczy po polach, ówdzie cofanie po serpentynach, bo autko odmówiło dalszej jazdy pod górkę - a w końcu i tak nie weszłam do cerkwi, gdzie tak jechałam. Pierwszy dzień tego cerkiewnego objazdu był pasmem prawie samych porażek, a drugi pasmem samych wiesiexowych sukcesów:> Pokażę kilka obiektów odwiedzonych w maju na Podkarpaciu, zdjęcia przyrodnicze z okolic Przemyśla i jeden opuszczony dom z tego regionu. Na pierwszy ogień niech pójdzie pełna przeróżnych fascynujących fantów Cerkiew z obrazami na Chórze.
Poprzedni odcinek o opuszczonych miejscach Podkarpacia TU







Cerkiew z obrazami na Chórze była oczywiście zamknięta, jak niemal wszystkie tego typu obiekty - i bardzo dobrze, bo to zawsze jakaś zapora przed wandalami. Kluczy trzeba w takich przypadkach szukać po wsi. No i jak stwierdzili sąsiedzi, były w domku nieopodal. Niestety nikt nie otwierał drzwi, ale ktoś inny poradził, żebym poszła na pole, gdzie pracowali rolnicy, może tam znajdę babcię od kluczy. Znalazłam! Po chwili byłam oprowadzana po cerkwi, a mieszkanka sama nie wiedziała wcześniej o różnych pięknych przedmiotach, jakie tam znalazłyśmy po dłuższej chwili poszukiwań w zakamarkach. Dawna greckokatolicka cerkiew, zbudowana pod koniec XIX wieku, pełniła po wojnie funkcję kościoła katolickiego - po przymusowych wysiedleniach nie było już Łemków, czyli greckokatolickich tutejszych wiernych. Dziś świątynia nie jest już użytkowana od ponad 10 lat.



Zanim z niej zrezygnowano, przeszła boazeryjny remont:




W cerkwi panuje porządek, tak jakby ktoś tam raz na jakiś czas sprzątał. Nie ma wielu detali, główne wnętrze świątyni jest skromne.












Zwiedzając opuszczone świątynie nie można zapominać o odwiedzeniu zakrystii, jeśli jest dostępna. Już parę razy miałam tak, że to tam czaiły się jedne z największych atrakcji obiektu. Tutejsza zakrystia też nie rozczarowała:





W walizce - coś w rodzaju organów? Nie wiem, jak dokładnie się ten instrument nazywa.



Tu chyba jakieś dawne szaty dla ministrantów:


Książeczka modlitewna z dedykacją z 1943 roku:





Chyba najciekawsze były poduszki, pewnie podczas procesji coś się na nich niosło. Leżały w szafce, najwyraźniej zostały kiedyś zrobione ręcznie przez parafian:














Były jeszcze takie tkaniny czy chorągwie, które na chwilę wyniosłam przed ołtarz, żeby porobić im zdjęcia przy lepszym świetle:




 

Równie ciekawie było na chórze:



Leżało tam pełno starych świętych obrazów i innych elementów dawnego wyposażenia. W tym zmagazynowane Oko Opatrzności - jedno kiedyś już widziałam w opuszczonej dzwonnicy, też na Podkarpaciu. Obrazy przykurzone, podniszczone, ponakładane jeden na drugi..





Dawna ambona?














Było też opuszczone tabernakulum:






W przedsionku:



Jeszcze jedno Oko Opatrzności. Lubię ten motyw w opuszczonych miejscach.



Przed kościołem:






c.d.n.

1 komentarz: