piątek, 15 września 2017

Opuszczone wsie łemkowskie i inne miejsca w Beskidzie Niskim i Sądeckim, część 30

W tym odcinku głównie relacja z wycieczki wokół Cieklina, czyli deszczowe góry, schowane w lesie cmentarze wojenne i opuszczony domek z kolorowymi odciskami dłoni. Poza tym ruina cerkwi w Nagórzanach, stare ciężarówki spotykane po drodze i cerkiew w Świątkowej Wielkiej.




 

Wycieczkę do Cieklina wspominam bardzo miło. Dzień był deszczowy, rano zwiedzałam Biecz w przemokniętych butach (Nigdy nie zapominajcie o sprawdzonym impregnacie zabranym w trasę. Kupiłam na szybko w sklepie sportowym w Gorlicach coś, co tylko według sprzedawcy miało jakieś cechy impregnatu i okazało się sprejem bez właściwości) i z parasolem w ręku, a na popołudnie miałam zaplanowane rzucenie okiem na zupełnie nieznaną mi wieś Cieklin, gdzie zaznaczono na mapie ścieżkę przez góry śladem wojennych cmentarzy. Zaparkowałam pod muzeum narciarstwa i ruszyłam do miejsca gdzie miał zaczynać się szlak, położony akurat obok cmentarza parafialnego, na który też rzuciłam okiem. Tymczasem zachmurzone góry odwracały moją uwagę od wszelakich eksploracji:






Widok na Cieklin:




Na czynnym cmentarzu parafialnym jak zwykle szukałam starych grobów:











Potem kierując się mapą poszłam polną dróżką w stronę wzgórza Cieklinka. W czasach I wojny światowej toczyły się o nie ciężkie walki, podczas których Austriacy atakowali broniących się Rosjan. Już z daleka widać cmentarne "zabudowania".


Po paru chwilach zwątpienia, mijania szlabanów i ambon, dotarłam do pierwszego cmentarza spośród jak się okazało całego zespołu mogił nr. 14. Tutaj leżą Niemcy, w kolejnych kwaterach są pochowani Rosjanie. W internetowych opisach tego miejsca jest określenie "kalwaria", rzeczywiście nagromadzenie cmentarzy jest jedyne w swoim rodzaju i odwiedza się je kolejno, gdy wyłaniają się z lasu.





Widać, że to cmentarz niemiecki. "Ułamana kolumna" to żelazny repertuar opuszczonych i nie tylko cmentarzy ewangelickich, jest popularną formą pomnika.



Błotnista dróżka prowadziła przez las na wzgórzu Cieklinka:


Pojawiły się kolejne kwatery zespołu cmentarzy w Cieklinie, to zbiorowe mogiły Rosjan. Było ich sporo i wyglądały praktycznie tak samo. Zostały ogrodzone i odnowione niedawno.



"33 Russische krieger" - groby są zbiorowe i anonimowe.


Tu historia cieklińskich cmentarzy:







Za zakrętem pojawił się samotny drewniany domek.


A naprzeciwko niego cały szpaler rosyjskich cmentarzy wojennych:





Postanowiłam zerknąć, co jest w środku domku, a tam..



Domek był opuszczony i chociaż już całkiem wybebeszony, bez istotnych pozostałości, to z różnymi malunkami na ścianach. W tym takimi. Taki sam widok zastałam kiedyś w pewnym równie (poza tym) pustym porzuconym pałacu na Dolnym Śląsku, pokazałam go TU.


W domku, z którym sąsiadują same tylko wojenne cmentarze, nie brakowało cudacznych napisów:>






Najlepsze chyba "Stać cię na miłość";>>


"Pij mleko będzisz wieki":




Tymczasem po drugiej stronie alejki coraz więcej cmentarzy wojennych. Byłam zaskoczona rozmiarami tego miejsca.
















Pojawiła się narożna kaplica cmentarna - odbudowana, nie oryginał. Oryginał miał bardziej strzelistą wieżyczkę.


Na tablicach, których dziś już nie ma, była tam taka inskrypcja:

"Przez ten las przeszła śmierć
Kosząc snopy młodego życia
Idźcie jej śladami i siejcie
Nowe szczęście, którym Was obdarzyło
Słońce pokoju
Na tych samotnych wzgórzach
By kwiatami zalśniło
I wiosną dla świata"





Wróciłam do Cieklina polną drogą:



Gdy tam szłam, przyszło mi do głowy, że strachy na wróble to temat na osobnego bloga:> Z daleka bywają całkiem realistyczne. Kiedyś pod Puszczą Kampinoską jeden z nich spełnił swoją funkcję aż za bardzo, bo trochę napędził strachu również mi. Wyglądał jak facet powieszony na końcu pola pod lasem, widoczny z tyłu. Dopiero z bliska wątpliwości się rozwiały, no i wcześniej akurat spotkałam miejscowych, którzy mi uświadomili, że to tylko wisielczy humor jak najbardziej żywego gospodarza;> Te tutaj strachy były bardziej rozmemłane i nie nastraszyły mnie.












Cerkiew w Świątkowej Wielkiej jest jedną z ładniejszych i bardziej oryginalnych w Beskidzie Niskim. Przynajmniej jak dla mnie - bardzo lubię kolorowo pomalowane cerkwie. Jedzie się tam od Krempnej - po drodze spotkałam pięknego Gaza w klasycznym niebieskim malowaniu, brakowało tylko białej mordki. Podobno jeszcze czasem rusza się po okolicy, mam nadzieję, że to prawda:


No i dojechałam do Świątkowej Wielkiej. Cerkiew pw. św. Michała Archanioła powstała jeszcze pod koniec XVIII wieku. Malowanie oczywiście nie jest tak stare, ale według "Beskid Niski. Przewodnik dla prawdziwego turysty" badania archeologiczne wykazały, że dawniej była malowana na czerwono i niebiesko. W ogóle kiedyś wszystkie łemkowskie cerkwie były kolorowe, tylko czas i kolejne remonty to zatarły. Dziś większość jest "koloru drewnianego".





Tuż za płotem jest hodowla danieli:










Ruiny cerkwi w Nagórzanach stoją tuż obok małego cmentarzyka i złomowiska, gdzie spotkałam zapomniane pracujące klasyki :< Nawiasem mówiąc zapraszam na stronę Pracujące Klasyki, którą współtworzę.





Cerkiew pw. świętych Piotra i Pawła powstała w połowie XIX wieku, po wysiedleniach Łemków w 1947 roku stała opuszczona i popadała w coraz większą ruinę. O przymusowych wysiedleniach ludności łemkowskiej piszę szerzej TU. Według informacji STĄD część osób, żeby uniknąć wypędzenia, przeszła na rzymski katolicyzm, a cerkiew była plądrowana także przez katolickich księży. Nawiasem mówiąc polecam stronę Apokryf Ruski.


Trzeba się przyjrzeć, żeby wypatrzyć jakieś pozostałości. A na resztce dawnego ołtarza stoi pół plastikowej butelki po wodzie mineralnej.




Drewniane drzwi jakimś cudem przetrwały:



Podobnie jak kilka innych drewnianych elementów, to wygląda jak fragment dachu:









Pozostałości kopuły?


To wygląda jak resztka ogrodzenia nagrobka:



Obok cerkwi jest stary cmentarz greckokatolicki:







Niektóre groby to dzieła sztuki kamieniarskiej:



Albo ten, bardzo ładny i oryginalny grób rzeźbiony w winogrona:









c.d.n.

1 komentarz:

  1. Jeżeli chodzi o zabezpieczenie obuwia przed przemoknięciem,to impregnaty (nawet sprawdzone) mają ograniczony czas działania. Lepiej kupić dobrej jakości skórzane buty wodoodporne. Ale i w tym przypadku trzeba liczyć się z tym,że podczas dłuższego chodzenia po błocie i wodzie,tego typu obuwie będzie przepuszczało wilgoć.
    "Galeria rąk" w opuszczonym drewnianym domu,z odciśniętymi kolorowymi śladami dłoni,wygląda bardzo ciekawie. Do kompletu brakuje jeszcze odciśniętych śladów stóp,które razem ze śladami dłoni stanowiłyby ciekawy wzór na pomalowanej ścianie:)

    OdpowiedzUsuń