Dom z wodną makatką i durszlakiem i deseczkami stał na zboczu góry pośrodku pewnej wsi. Wszystkie inne budynki wokół były zamieszkałe. Ten wydawał się od nich znacznie starszy. Część mieszkalna była połączona z gospodarczą. Dewastacja już znaczna - podłoga ledwo się trzyma, w jednej z izb sufit częściowo leży na podłodze.
Ale w tym wszystkim, jakby nigdy nic..:>
Jaki porządek! A wybite okno tuż obok. Na sąsiedniej ścianie - zbiór świętych obrazów i makatka. "Świeża woda to dobra ochłoda":> Zaiste.
Jest nawet wisząca kieszeń na grzebienie, ale już bez grzebieni w środku.
Pod piecem, tam gdzie wisiały deseczki i durszlaki, leżał mocno zakurzony obraz, a na nim główki od sztucznych róż.
Odkurzyłam obraz i pokazał się kolorowy Jezusek:
W drugiej izbie też pełno pięknych pozostałości, mimo że dosłownie rozpadała się:
Dom Ugly Kid Joe był w jeszcze gorszym stanie. Stał tuż przy ruchliwej drodze w środku większej miejscowości. Wydawało się, że w ogóle nie ma sensu tam wchodzić, ale warto sprawdzać wszystko. No więc zerknęłam do dziury między dachem a ziemią.
W niezawalonej części zachowało się trochę mebli, a w nich ciekawe przedmioty. Na podłodze leżała przegródka na sztućce z wciąż uporządkowanymi widelcami, łyżkami i nożami.
Do Morskiego Oka trzeba było wybrać się możliwie rano, żeby uniknąć tłumu. Kiedy po szóstej zaparkowałam w Palenicy Białczańskiej i zaczęłam wchodzić pod górę, ze mną szło już kilka osób. Oczywiście gdy po jakichś dziewięciu godzinach wracałam, ludzi było sporo. Tego dnia zrobiłam trasę: Palenica Białczańska - Morskie Oko - Czarny Staw nad Rysami - z powrotem do schroniska nad Morskim Okiem - Świstówka - Dolina Pięciu Stawów Polskich - Siklawa - Dolina Roztoki - Palenica Białczańska. Szybko z lasu wyłoniły się pierwsze widoki:
Poranne światło nie zawiodło. Gdy tylko doszłam do Morskiego Oka, pogoda zaczęła się psuć, ale póki co wzdłuż asfaltówki prowadzącej pod górę było pięknie.
Wodogrzmoty Mickiewicza, które mija się po drodze:
Szlak czerwony nie prowadzi bez przerwy asfaltówką. Pod koniec prowadzi też przez las:
Dochodzi się do miejsca zwanego Włosienicą. Stamtąd do celu jest już blisko.
Widać już Mnicha:
Żleb Żandarmerii, po którym zimą podobno schodzą ogromne lawiny:
Przed schroniskiem nie było dużo osób, ale gdy po godzinie z kawałkiem wróciłam znad Czarnego Stawu, sytuacja była już inna. Wypiłam tam herbatę i ruszyłam wokół stawu nad Czarny Staw pod Rysami.
Klasyczny widoczek już w całej okazałości przede mną:>
W wodzie widać to wszystko do góry nogami:
Krzyż obok Czarnego Stawu nad Rysami. Kilka osób poszło na Rysy, ja według planu zeszłam w dół.
Najpierw obeszłam Morskie Oko od drugiej strony, potem kierowałam się na Świstówkę i różne inne szczyty ze świstaniem w nazwie. Tymczasem jednak zaczęło lekko kropić. Poprzedniego dnia prawie wszystkie prognozy przewidywały taką mieszaną pogodę, ale jedna wskazywała niestety na zagrożenie burzowe. A tutaj zaczynały się kłębić czarne chmury.
No ale weszłam na niebieski szlak, którym przez te różne świstowe góry i czuby chciałam dotrzeć do Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Po drodze co i rusz zerkałam na ciemne chmury, gromadzące się za górami po drugiej stronie Morskiego Oka. Bałam się tej burzy i wahałam się, czy iść dalej. Ale poszłam, w końcu większość prognoz nie ostrzegało przed piorunami.
Gdy wyszłam w rejon kosodrzewiny, zaczął wiać silny wiatr. Gdzieś przed Świstówką Roztocką (1706 m n.p.m.) kropiący deszcz zamienił się w małe kuleczki gradu, które nieprzyjemnie uderzały w twarz. W tej sytuacji włączyłam swój piąty bieg i starałam się jak najszybciej pokonać szlak i zejść na drugą stronę, w dolinę.
Wiało dość mocno, ale nie było słychać żadnych pomruków grozy, a do doliny było już coraz bliżej.
Po drodze inni wspinacze zauważyli kozice. Całe stadko:>
Po wejściu kolejno na Świstową Kopę (1875 m n.p.m.) i Świstową Czubę (1763 m n.p.m.) zobaczyłam nareszcie Dolinę Pięciu Stawów Polskich:>
Z tego miejsca dobrze widać Krzyżne.
Schodziłam pomału do schroniska. Ludzi już niestety trochę było - tych, którzy doszli od Doliny Roztoki w ciągu dnia.
Połaziłam przy stawach prawie do końca doliny, niebieskim i żółtym szlakiem.
Potem kierowałam się już do Doliny Roztoki - czarnym, a potem zielonym szlakiem. Wodospad Siklawa też wygląda o wiele mniej potężnie, niż na zdjęciach z powodu suszy. I tak lepiej, niż mała Siklawica w Dolinie Strążyskiej, która praktycznie przestała istnieć.
Zejście Doliną Roztoki zielonym szlakiem:
Przy budynku, już obok asfaltówki na Palenicę Białczańską - sztuczna zwierzyna z tektury:>
W jednym z dni, gdy z powodu niepewnej i kiepskiej pogody robiłam objazdówkę, z samego rana odwiedziłam dwie dolinki - Dolinę Białego i Dolinę ku Dziurze. W obu byłam jeszcze całkiem sama. Najpierw weszłam do Doliny Białego. Ten szlak niedawno remontowano z powodu wiatrołomów. Z tego właśnie powodu, gdy byłam w górach, wciąż zamknięte były też Ścieżka nad Reglami od Kościeliskiej do Chochołowskiej, Dolina Lejowa i niebieski, trudny szlak na Małołączniak.
Dolina ku Dziurze, do której wchodzi się od Ścieżki pod Reglami, też wciąż pusta bardzo rano:
A oto i dziura. Wśród tych skał wygląda to jak paszcza kosmity:>
Weszłam do dziury. U góry jaskinia ma drugi otwór:
c.d.n.
Podziwiam Cię za to co robisz, mnie tak samo kręcą wiejskie, opuszczone domy.
OdpowiedzUsuńTen dom z makatką i durszlakiem był zamieszkały jeszcze w 1985 roku wnioskuję to po napisie na nadprożu K+M+B-85 widocznym na jednym ze zdjęć. widocznie własciciel/właścicielka to napisał
OdpowiedzUsuń