wtorek, 5 marca 2019

Gostynin i leśne okolice, mazowieckie cmentarze ewangelickie część 2

Kolejna część relacji z kilkudniowej lutowej minitrasy w okolice Gostynina. Tym razem długa, prawie siedmiogodzinna piesza wycieczka z początkiem we wsi Skrzynki. Najpierw droga do wsi Goreń, a potem błądzenie, wieś Lipianki, powrót na zgubiony w lesie zielony szlak, spotkanie z Żukiem, pozaszlakowa droga przez las i powrót żółtym szlakiem przez Zuzinów obok jeziora Główki.






Kiedy planuję spacer leśnymi drogami, najpierw muszę się zorientować, gdzie zaparkuję. W miejscach, gdzie nie ma wielkiego ruchu turystycznego, a takie lubię najbardziej, z parkingami bywa kłopot. W tej sytuacji szukam na mapie kościołów. Pod nimi prawie zawsze jest parking :> Dlatego właśnie wystartowałam tego dnia ze wsi Skrzynki. Autko zostało pod kościołem, ja ruszyłam początkowo asfaltem w stronę jeziora Góreńskiego.


Szło się tym asfaltem trochę dłużej niż się spodziewałam, ale wreszcie zobaczyłam drogowskaz pokazujący drogę do leśniczówki Goreń. Czyli ta droga to właśnie zaznaczona na mapie przerywaną linią ścieżka tuż nad brzegiem jeziora.





Zrobiłam dwa podejścia do samego jeziora, pierwszy pomost był bardziej chybotliwy od drugiego.










Leśniczówka Goreń:


W tym miejscu zaznaczony był na mapie cmentarzyk ewangelicki. A na dwóch innych mapach nie tam, tylko kawałek dalej na północ. Strasznie się tego naszukałam, to miał być gwóźdź programu - i bez efektu. Może coś przeoczyłam, a może to po prostu miejsce po cmentarzu, na którym nic już nie zostało? Ktoś coś wie? Spacer leśną drogą na północ nie przyniósł rezultatu, buszowanie w cmentarnie wyglądających krzaczorach blisko skrzyżowania leśnych dróg z leśniczówką też nie.



Tu te krzaczory bliżej leśniczówki, według papierowej mapy tu miał być cmentarz. Ale nic tam nie znalazłam.


No trudno, pozostawało iść dalej według zielonych znaków. Oznakowanie niestety było na tym odcinku słabe. Znaki na drzewach powycierane, ledwo widoczne.




Doszłam do jeziora Skrzyneckiego i przeszłam pustą minipromenadą pełną nieczynnych bud z hamburgerami i domków letniskowych z czasów PRL. Ale samo jezioro było ładne:>





Tylko gdzie te znaki? W końcu całkiem je zgubiłam, na kolejnych rozstajach dróg przestały się pojawiać. Szłam prosto przed siebie, weszłam w las. Znaków wciąż nie było.





Piaszczysta droga prowadziła do jakiejś cywilizacji;>






A konkretnie do takiej asfaltówki. Gdzie ja jestem? Nie miałam zielonego pojęcia gdzie są jakie kierunki świata i co to za wieś. Co za pechowy dzień! Poszłam na chybił trafił w lewo.



Na mapie Lipianki były sporą wsią z kilkoma odnogami. Asfalt chyba zrobiono niedawno.




Wokół żywego ducha, sklep jest, ale zamknięty. Oczywiście obszczekujące mnie psy, poza tym żadnego stworzenia:> Poszłam jakąś gruntową drogą, może dojdę do zielonego szlaku, o ile w ogóle to jest droga na północ?






Co by nie było, fajne bezdroża:>






Miałam szczęście, faktycznie ta droga doprowadziła mnie do zielonego szlaku. To musiały być wsie Skrzyneczki i Cieślikowo:







Jakoś tak zielono i wiosennie:


Nagle zobaczyłam znajomy kształt... Żuk!


Kocham Żuki. Ten był w dodatku w super stanie. Porozmawiałam z panią z gospodarstwa. Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że Żuczuś ma na przedniej szybie naklejkę z Rajdu Żuka w Warce, który pomagałam organizować. Został kupiony miesiąc temu, teraz wozi drewno.


Po takim spotkaniu i spacerze przez takie ładne bezdroża wszystko wyglądało już znacznie lepiej. Tylko co dalej? Zaplanowana trasa była za daleka, nie starczyłoby mi jednak sił po błądzeniu i chodzeniu naokoło. Postanowiłam dojść jakimś leśnym skrótem do szlaku żółtego.











Skręciłam w tym miejscu, kierując się mapą. Powinnam wyjść na leśny przysiółek Zuzinowa idąc cały czas na południe.



Dobre miejsce na minipiknik i pierwszy dłuższy odpoczynek:



Krzyż zaznaczony na mapie faktycznie jest.




Szłam drogą cały czas prosto, na południe, licząc na to, że nic mi się tym razem nie pomieszało. Może jednak kompas by mi się przydał?:>



















Nie pomieszało się, wyszłam na leśną część Zuzinowa.





Znów odpoczynek, na murku kapliczki. Byłam już zmęczona, pięć godzin marszu jednak zrobiło swoje. Ostatnia, choć długa prosta była już niedaleko. Pozostawało poszukać skrętu w prawo zgodnie z żółtymi znakami.



Jakoś znalazłam właściwą drogę, choć też takie jednoznaczne to nie było. Żółty szlak jest w tym miejscu piękny, prowadzi gruntową drogą do jeziora, przez Zuzinów i obok pomników przyrody prosto w las.


Jezioro Główki:











Pomnikowe drzewa:



Jedno takie nietypowe, to wygląda trochę jak dziwne rosnące korzenie?..


Żółty szlak wszedł w las:







Kolejny pomnik przyrody, stara sosna:




W tym miejscu zrobiłam sobie dłuższy postój czytelniczy. Warto zabierać ze sobą na leśne spacery jakąś lekką książkę do plecaka. W lesie można znaleźć miejsca, gdzie da się w spokoju posiedzieć i poczytać.




Drewniany dwór we wsi Czarne:




Żółty szlak dotarł do szosy prowadzącej do wsi Skrzynki. Wróciłam nią pod kościół, gdzie czekało autko.



A pod koniec dnia kolejny postój czytelniczy, fajna miejscówka za zamkiem w Gostyninie:



c.d.n.

1 komentarz: