wtorek, 10 stycznia 2017

Opuszczone miejsca w Puszczy Kampinoskiej i nie tylko, część 54

Już czwarty rok intensywnie zwiedzam Puszczę Kampinoską, a właściwie dopiero czwarty. Wydaje mi się, jakby to było znacznie dłużej, tyle się wydarzyło i tyle udało mi się zobaczyć. Relacje stamtąd nie pojawiały się od paru miesięcy z powodu sporej objętości materiału z wrześniowej trasy poza Mazowsze, ale ani trochę nie przestałam interesować się puszczą. W dodatku wciąż udaje mi się znajdować w niej kolejne piękne opuszczone domki i cmentarze. Przede wszystkim w tym rejonie chodzę jednak po lesie i nawet widziane dziesiątki razy szlaki potrafią pokazać mi się od zupełnie nowej strony. Tak było na początku grudnia po wielkiej śnieżycy, gdy zrobiłam standardowe kółko od jednego parkingu w Palmirach do drugiego. W tym odcinku relacja z tej właśnie wycieczki, opuszczony domek w okolicach puszczy i spotkanie z sarenkami na ścieżce "Wokół Opalenia".








Domek z gwiazdami na kredensie widywałam już parę razy, wracając z lasu, ale wydawał mi się zamieszkały. Dopiero Kolekcjonerzy Czasu mnie oświecili, że jest inaczej:> Za którymś razem zauważyłam kogoś kręcącego się w pobliżu i zagadałam. Już niebawem wybierałam się na małą wycieczkę po klucze i po chwili byłam w środku. Właściciel domku (pozdrawiam!) powiedział, że mieszkała tu jego ciocia. Trochę rzeczy pozabierali, a trochę zostało. Teraz chcą sprzedać domek.


Uwielbiam ten moment - pierwsze wrażenie po wejściu do opuszczonego domku. Widać, że będzie co podziwiać i fotografować.


Wszystko, co najlepsze - tapety, makata, święte obrazy, lampa ze szkiełek. Kolorowo i wesoło, chociaż jednocześnie smutno.



Kredensik pełen wiesiexowych skarbów, już na pierwszy rzut oka widać, że także nietypowych. Za chwilę do nich wrócę.






Co to takiego? Na kredensie obok sztucznych kwiatków stały jakieś modele:



Gwiazdy zrobione z tekturki i pracowicie oblepione materiałami? Na to wygląda. Na chwilę położyłam je w lepszym świetle, potem odłożyłam je na oryginalne miejsce.






Kolejny na chwilę przeniesiony do światła przedmiot z kredensu - jabłko gigant:>












A tutaj drugie pomieszczenie, dawna kuchnia połączona z pokojem mieszkalnym. Jak zwykle w takich domkach, nie ma czegoś takiego jak oddzielna łazienka.


Zatrzymany zegar, jak to w opuszczonych chatkach:
























Niedługo zacznę pokazywać zdjęcia z październikowej wycieczki na Podlasie i przy tej okazji jeszcze raz przeglądałam świetny przewodnik "Polska Egzotyczna" Grzegorza Rąkowskiego. Natrafiłam tam na fragment dotyczący starych, drewnianych domów, który można odnieść zdecydowanie nie tylko Podlasia, ale też Mazowsza, w tym okolic Puszczy Kampinoskiej:





Ile jeszcze postoi ta chata i parę jej podobnych, które zostały? Na moich oczach zniknęło ich już tyle. Najbardziej mi żal tych dwóch chat w Zamościu, przy drodze prowadzącej do Grobu Tereski. Po to robię te zdjęcia, żeby chociaż w taki sposób je utrwalić. Może zamiast burzyć drewniane chaty i sadzić tam kawałek lasu gospodarczego, powinno się otoczyć je opieką jako bezcenny element krajobrazu? Moim zdaniem tak powinno być, bo są warte ochrony tak samo jak puszczańska przyroda.

A teraz spacer z początku grudnia po ścieżce "Wokół Opalenia". Tutaj lepiej przyjść, gdy nie ma słonecznego weekendowego popołudnia, bo polana przyciąga tłumy grillujących. Zimą rano było tak:




Z kładki zobaczyłam na łące dwie sarenki:









Również w grudniu wybrałam się na puszczańską wycieczkę, która okazała się jedną z najciekawszych w ogóle. Była to niby świetnie znana mi trasa, nazywana na własny użytek "palmirskim kółkiem". Idzie się od jednego parkingu w Palmirach do drugiego, szlakami czarnym, żółtym i czerwonym, w jedną lub w drugą stronę. Zauważyłam, że jakimś cudem Palmiry od bardzo dawna nie pojawiały się na blogu, a nazbierało się pełno zdjęć stamtąd. Zazwyczaj ruszam z parkingu pod muzeum. Tym razem też tak chciałam zrobić, ale okazało się, że lepiej zostać na tym pierwszym miejscu postoju, bo napadało pełno ciężkiego śniegu i kompletnie zasypało Szosę Palmirską. Mało tego, leżały tam nawet powalone drzewa. Śnieg osiadł na gałęziach, a one łamały się pod jego ciężarem. Zaparkowałam na środku, możliwie daleko od wszelakich drzew i ruszyłam na żółty szlak, w stronę Mogilnego Mostku.




Byłam pierwszą osobą na szlaku tego dnia, trzeba było brnąć w tym świeżym śniegu przez całą Sejmikową Drogę. Wszędzie piękne widoki - no i co i rusz powalone gałęzie i drzewa. Zanim dobrnęłam do muzeum, blisko mnie kilka wysokich sosen strzeliło, a potem spadło z hukiem na ziemię. Gałęzi nawet nie liczyłam. Trzeba było nasłuchiwać, czy nie słychać tych drzewnych wystrzałów.











Okolice pierwszego mostku, tego przed Mogilnym:





Wiata pod dębem przy Mogilnym Mostku:


Mostek przykryty śniegiem, nad nim przygięte od śniegu drzewo:


Wilcza Struga:















Tutaj słynne kolumny przy czerwonym szlaku, już za miejscem oznaczonym na mapie jako Na Krzyżówkach. To pozostałości bramy Wojskowej Centralnej Składnicy Amunicji, zbudowanej w 1929 roku. Prowadziły tam tory kolejowe, po których ślady zostały w okolicach Palmir do dziś w postaci nasypów. Jednym z nich biegnie właśnie część czerwonego szlaku. Kawałek dalej są jeszcze drugie kolumny, tym razem rozstawione po dwóch stronach ścieżki, pokażę je w następnym odcinku. Nawiasem mówiąc będzie tam też relacja z innych wycieczek trasą "palmirskiego kółka" - o każdej porze roku wszystko wygląda tam kompletnie inaczej. Podczas wojny składnicę przejęli Niemcy. Ten rejon puszczy był bombardowany, co zmieniło w niektórych miejscach ukształtowanie terenu, niszcząc charakterystyczne wydmy, czyli kampinoskie góry.


Kawałek za kolumnami kolejne wysokie, świeżo powalone drzewo:


No i Długie Bagno, widoczne na ostatniej prostej w stronę muzeum:












Zimowy cmentarz w Palmirach. Zdjęcia ze środka muzeum będą w kolejnym odcinku.


Długie Bagno przy muzeum. Teraz szłam już czarnym szlakiem.



Było już o wiele łatwiej iść, od leśniczówki do muzeum najwyraźniej jechał już niejeden parkowy pojazd:






Kamień Orlika, pomnik na szlaku niedaleko muzeum. Upamiętnia zwycięską bitwę czołgów polskich z niemieckimi w 1939 roku. Nazwa pomnika wzięła się od nazwiska podchorążego Edmunda Romana Orlika.





Wzdłuż szlaku niedaleko leśniczówki - pełno ściętego drewna:




No i kapliczka przy szosie na Janówek, Truskawkę i Wiersze. W tym miejscu szlak zakręca w prawo.



Widok drogi na wprost - na tym odcinku trasy trzeba było się czasem przedzierać przez te pochylone od śniegu drzewa, no i znów udeptywać zaspy:>


Kolejny kawałek drogi, blisko Wilczej Strugi:



No i mostek nad Wilczą Strugą - idąc "kółkiem palmirskim", przekracza się ją też Mogilnym Mostkiem.



Drzewa znów zasłaniają drogę:






Tu już okolice OOŚ Kaliszki:



No i ostatni po przekroczeniu szosy odcinek szlaku czarnego, prowadzący z powrotem na parking we wsi Palmiry, czyli wąska droga wijąca się przez las.



Powalone duże drzewo zagradza drogę:





c.d.n.

4 komentarze:

  1. Podziwiam Panią za tę pasję. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka kładka,jaka jest na ścieżce dydaktycznej "Wokół Opalenia",przydałaby się na zielonym szlaku w zachodniej części puszczy. Mam tu na myśli odcinek między Żelazową Wolą,a Borową Górą (a dokładniej ponad kilometrowy odcinek za wsiami Kirsztajnów i Pindal,przy dwóch odnogach Kanału Olszowieckiego. Ten odcinek zielonego szlaku jest często zalany,a suchą nogą można go przejść podczas panującej posuchy,lub większych mrozów,gdy rozlewiska zamarzną. W ubiegłym roku w marcu nie dałem rady tamtędy przejść - rozlewisko było za duże. Ale skorzystałem z obecnej mroźnej aury i kilka dni temu przeszedłem bez problemu. Fajnie było,bo powstały dwa zamarznięte długie rozlewiska i mogłem się po nich piślizgać:) Nawet na łyżwach można było tam jeździć.
    Co do kładki na tym terenie,to chyba raczej jej nie będzie. Ten szlak rzadko jest odwiedzany przez turystów,więc KPN raczej nic z tym nie zrobi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten odcinek, bardzo ładny. Byłam tam tylko latem, więc bez żadnych kłopotów.

      Usuń
  3. Nie wiem jak Wy to robicie, że Wam ręce nie zamarzają przy tej temperaturze ;) Kadry są przepiękne, aż tutaj czuję mróz :) Strasznie podobają mi się zdjęcia tej chatki, no i oczywiście saren. Gratulacje za to, że udało Ci się je uchwycić! :)

    OdpowiedzUsuń