wtorek, 28 czerwca 2016

Opuszczone miejsca i przyroda Wielkopolski, część 13

Pałac z opuszczonym pianinem, cmentarz z przedwojennymi portretami nagrobnymi, grobowiec schowany w lesie, a na koniec glinianka w Wielkopolskim Parku Narodowym, Góra Pożegowska i Aleja Czereśniowa z kwitnącymi czereśniami.







Pałac z pianinem i plakatami stoi w dużym, zaniedbanym parku pałacowym z małą rzeczką, w pewnej niezbyt dużej wsi. Neobarokowa budowla powstała w drugiej połowie XIX wieku. Powojenna historia budowli jest dość nietypowa, choć zaczyna się typowo - teren pałacowy zamieniono na PGR. W pałacu zamieszkał kierownik, ale także... przedwojenna dziedziczka z rodziną. Budynek długo był zadbany i szanowany. Teraz nie można tego niestety o nim powiedzieć. W środku nie ocalało niemal nic poza zdewastowanym pianinem i plakatami z gwiazdami, walającymi się po pokojach. Obecnym właścicielem jest Agencja Nieruchomości Rolnych.





Jedyny ocalały przedmiot w pałacu, czyli pianino:















Na koniec rozejrzałam się po parku pałacowym, w którym jest trochę zabytkowych drzew:






Już samo szukanie Opuszczonego grobowca z kolumnami i jego okolica to atrakcje same w sobie. Obiekt stoi w lesie, schowany przy bocznej dróżce i wcale nie jest łatwo do niego trafić. Mimo przygotowania w domu z mapami i tak trochę się go naszukałam. Zazdroszczę osobom, które natrafiają na niego przypadkiem podczas spaceru w lesie. Ale i tak kolumny nareszcie wyłaniające się z lasu robią wrażenie:


Było to mauzoleum pewnej szlacheckiej rodziny. Powstało w drugiej połowie XIX wieku. Kiedyś arystokracja jeździła tutaj na romantyczne wycieczki, do grobowca prowadziły wygodne, wyraźne alejki.


Niestety, nie da się teraz wejść do środka. Mauzoleum ogrodzono siatką, wejście zabito dechami.


Kiedy okrążałam budynek, żeby się zorientować, czy aby na pewno nie da się jakoś zajrzeć do środka, nagle usłyszałam, że od strony drogi, która jest może kilkadziesiąt metrów od obiektu, nadjeżdża jakiś samochód i zatrzymuje się gdzieś obok mojego. No cóż, oby byli to tylko zwykli turyści jak ja. Chciałam podejść tam i zorientować się w sytuacji. Nagle z dwóch różnych stron (!) z lasu wyszli panowie w zielonych mundurach. Myślałam, że może dostanę mandat za zaparkowanie na poboczu, a nie kawałek dalej na leśnym parkingu, ale jednak chodziło im o grobowiec. Podejrzliwie zaczęli mnie dopytywać, co też ja tam robię i czy aby na pewno nie wchodzę do środka, bo "niektórzy im się włamują". Na tym leśnym parkingu, który jest może kawałek dalej, jest napisane, że teren monitorowany. Może naprawdę są jakieś kamery i za każdym razem, gdy ktoś przyjeżdża, jest odpytywany. Trudno powiedzieć. W każdym razie wyjaśnienie, że tylko chodzę naokoło i robię zdjęcia, pomogło.


Opuszczony cmentarz z portretami okazał się tematem na dłuższą wizytę. Znajduje się on w pewnym mieście i jest naprawdę duży. Przestał być użytkowany po 1944 roku. O dziwo, nie jest ewangelicki, tylko rzymskokatolicki. Działał bardzo krótko, bo pierwsze pochówki miały tu miejsce w połowie lat 20-tych.


Nie było łatwo tam trafić. Funkcjonujący w sieci adres okazał się dość mylący. Po jednej stronie cmentarza biegną tory kolejowe, po drugiej jest trochę starych, biednie wyglądających domków. Okolica raczej podejrzana. Mieszkańcy ostrzegali mnie przed chodzeniem na cmentarz w pojedynkę, no ale przecież po tylu poszukiwaniach i staraniach nie mogłam zrezygnować. Ruszyłam więc ścieżynką przez krzaczory, jakiś mostek obok rur nad kanałem, no i zobaczyłam bardzo duży, zarośnięty teren z drzewami i grobami wystającymi z trawy. Znalazłam kilka pięknych portretów nagrobnych, które jakimś cudem dotrwały do naszych czasów.







Udało mi się uchwycić moment, w którym na bezgłowej figurze w miejsce głowy pojawił się gołąb:>







Gdy robiłam zdjęcia, na cmentarz przyszła niezbyt trzeźwa para z winem marki wino, ale na szczęście nie byli mną zbyt zaciekawieni. Usiedli sobie pod tym pomnikiem. Dalej robiłam zdjęcia, ale starałam się streszczać.













Kobieta z tego niesamowitego portretu żyła 32 lata. "Moja najdroższa żona":








Na koniec - widoki z kilku miejsc w Wielkopolskim Parku Narodowym i okolicach. Poniżej - okolice Będlewa. Od tamtej strony pierwszy raz wjeżdżałam do WPN:






Oglądając mapę i szukając jakichś atrakcji na spokojną objazdówkę po okolicy, zobaczyłam drogę oznaczoną jako aleja drzew będących pomnikami przyrody. Nazywa się Aleja Czereśniowa, prowadzi od Dymaczewa Starego na północ. Pojechałam tam i okazało się, że faktycznie jest to aleja obsadzona kwitnącymi czereśniami:









Obok alei - pojedynczy ładny głaz w małym lesie i pojedynczy kwiat:>







W Puszczykowie byłam w maju. Poszłam kawałek szlakiem wzdłuż Warty i zeszłam nad samą rzekę.



Dojście od lasu do wody przypomina rejon między wałem wiślanym a Wisłą na warszawskiej Białołęce:>








Jezioro w okolicach Pożegowa (Mosina) to właściwie dół wyrobiskowy wypełniony wodą. Kiedyś wydobywano tu glinę na potrzeby cegielni, a potem doły zalała woda i powstały"glinianki". Zbudowano tam wieżę widokową, na którą warto wejść, żeby pooglądać polodowcowy krajobraz WPN. Można tam dojechać, kierując się od centrum Mosiny na ulicę Skrzynecką, gdzie znajduje się parking w Osowej Górze. Kiedy zamiast w Skrzynecką w lewo, skręci się w prawo, dojedzie się właśnie do tych dołów wyrobiskowych.














Tak było tam w maju:







c.d.n.

2 komentarze:

  1. Jak zwykle wspaniała wycieczka. Gratuluję;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz częściej wydaje mi się, że takie "opuszczenie" i "zapomnienie" przez człowieka bardzo służy wielu pięknym miejscom, a już na pewno przyrodzie. ;) Wspaniałe zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń