Domek misia z jednym okiem stał w małej wiosce, do której prowadziła tylko gruntowa droga. Jechało się wśród pagórków i małych jezior. Chatka wyglądała na opuszczoną, więc zaparkowałam na poboczu i zaczęłam obchodzić ją dookoła.
Przez okno widać było pierwszy obraz. Domek wydawał się jednak niedostępny. Ale zauważyłam, że z gospodarstwa naprzeciwko ktoś mi się przygląda. Podeszłam i powiedziałam, że robię zdjęcia starym domom. Chatka okazała się być "ojcowizną", jak powiedziała ta pani, domem jej rodziców i dziadków, niezamieszkałym już od wielu lat. Mimo początkowej nieufności, mieszkanka wioski szybko zgodziła się pokazać mi wnętrza. "Przecież tam nic nie zostało" - mówiła, a ja już od progu widziałam, że dom jest wysokiej wiesiexowej klasy. Trzeba było się spieszyć przy robieniu zdjęć, bo właścicielka musiała wracać do gospodarstwa, ale zwiedziłam i obfotografowałam wszystkie pomieszczenia. W jednej z izb - kącik dewocjonaliów, a na łóżku jednooki miś:
Żarówki i aniołki między świętymi obrazami:
W rogu pokoju stała oparta o ścianę kula inwalidzka:
Stolik do maszyny do szycia?
Druga izba była najlepiej zachowana. Klasyczny pokoik z kompletem umeblowania, dywanem, tapetami, obrazami.
Nietypowa makatka:
Była jeszcze dawna kuchnia, z obowiązkowym białym kredensem.
Motek nici i czyjeś okulary - wciąż na swoim miejscu.
Piec z firanką:
Dom za czerwonym krzakiem stał przy bardzo ruchliwej drodze i aż się zdziwiłam, że mimo śladów po bezdomnych zostały nienaruszone takie przedmioty, jak klasyczny, prostokątny święty obraz czy lampa naftowa:> I oczywiście słoik po pasztecie mazowieckim. W dodatku chatka była ukryta za roślinami w jesiennych barwach.
Wycieczkę do Biebrzańskiego Parku Narodowego zaczęłam od wjechania na Carską Drogę. To 35-kilometrowa asfaltówka prowadząca przez teren BPN od Strękowej Góry na południu do Goniądza na północy. Znana jest z częstych przechadzek łosi, stąd stojące w paru miejscach znaki ostrzegawcze. Ja żadnego łosia nie spotkałam. Na asfalcie widziałam za to dziesiątki rozjechanych zaskrońców.
Drewniany krzyż na poboczu Carskiej Drogi:
Postanowiłam przejść czerwonym szlakiem od uroczyska Barwik do wsi Gugny i stamtąd wrócić szosą na parking. To około 12 kilometrów. Parkuje się niedaleko Carskiej Drogi - gdy jedzie się od południa i mija się zajazd Dwór Dobarz, po kilkuset metrach trzeba zjechać w lewo według drogowskazów. Kilometrowa wyboista dróżka zaprowadzi na mały leśny parking. Idąc za czerwonymi znakami, wychodzi się na wielkie łąki.
Wiosną czy zimą bywa tu bardzo mokro i bez kaloszy nie da się przejść. Wtedy, na początku października, nie było żadnej wody. Weszłam na pierwszą wieżę widokową.
Droga prowadzi dalej przez brzozowy zagajnik. W nim natrafia się na kamienie upamiętniające Wiktora Wołkowa i Ryszarda Czerwińskiego, fotografów związanych z Biebrzą.
Wyszłam znowu na łąki:
No i tam trochę pobłądziłam. Czerwone znaki namalowane są na kijach, ale w taki sposób, że widać je z różnych stron tych kijów, a nie tylko od strony szlaku. Trochę mnie to zmyliło i poszłam w jakąś wydeptaną w trzcinowisku drogę w bok. Trzeba było skakać z kępy na kępę, chociaż wody nie było. Myślałam, że te wyboje to taka atrakcja i tak ma być;> Cóż, po kilkuset metrach ofiarnej wędrówki droga zniknęła w polu i trzeba było wracać tą samą trasą.
Już właściwą drogą poszłam według znaków w stronę Uroczyska Kaliszki do wsi Gugny.
W tym miejscu dochodzi się do najfajniejszego odcinka szlaku. Droga wycięta jest w szuwarach. Trochę wiał wiatr i dzięki temu głośno szumiały wszędzie dookoła mnie. Nawiasem mówiąc szlak był pusty, po minięciu pierwszej wieży spotkałam już tylko jedną osobę.
Jedyne zwierzę, z jakim stanęłam tam oko w oko;> Łosia nie spotkałam.
Po szuwarach droga prowadzi przez brzozowy lasek na kolejne duże pole. Też stoi tam wieża widokowa, ale poszłam już prosto na Gugny, a stamtąd wróciłam Carską Drogą na parking.
Tuż za zjazdem z Carskiej Drogi na parking w Uroczysku Barwik widać drogowskaz na miejscowość Budy. Przeczytałam przed wyjazdem, że to taka wymarła wieś, w której mieszka tylko jedna osoba, zwana w dodatku Królem Biebrzy. Króla nie spotkałam, ale podejrzewam, że to jego chata, bo jako jedyna wyglądała na zamieszkałą. A leśna droga do wsi była tak piaszczysta, że bałam się zatrzymać, wiedząc, że mój samochód może mi już nie ruszyć bez pomocy.
Kolejny domek, chyba letniskowy, zamknięty, z następnego został już tylko fragment ściany w krzakach.
Został też jeden krzyż na drzewie:
Potem ruszyłam na północ Carską Drogą, w kierunku Twierdzy Osowiec. Nie zwiedzałam całego tamtejszego muzeum, natrafiałam tylko na ruiny fortów w różnych miejscach. W Osowcu też są ścieżki przyrodnicze i kładki. Warto się zatrzymać w okolicy mostów, żeby zrobić zdjęcie Biebrzy. Gdy nie zwiedza się BPN kajakiem, to tak naprawdę trudno natrafić na Biebrzę;> Szlaki nie prowadzą samym jej brzegiem. Nie dotyczy to północnej części parku, a konkretnie rejonu Jagłowa czy Dolistowa. Tam dostęp do rzeki jest łatwy, wsie i drogi są tuż obok, więc koniecznie trzeba tam pojechać. O tym w następnym odcinku.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz