piątek, 26 maja 2017

Opuszczone wsie łemkowskie i inne miejsca w Beskidzie Niskim i Sądeckim, część 4

Opuszczona plebania z kaplicą znaleziona przypadkiem w jednej z beskidzkich wsi, a do tego cerkiew i cmentarz łemkowski we wsi Łosie oraz mała wycieczka z miejscowości Folusz do wodospadu w Magurskim Parku Narodowym.





Opuszczoną plebanię znalazłam przypadkowo. Zwiedzałam coś innego w okolicy, wypatrzyłam stojący na uboczu zapomniany budynek. Niektóre szyby wybite, wszystko odrapane, drzwi otwarte. Ale nie wiązałam z tym domkiem większych nadziei, bardzo był niepozorny. Na "dzień dobry" i tym podobne nikt nie odpowiadał. Na ścianach jakieś nieliczne napisy porobione najwyraźniej przez młodzież, która tu sobie czasem grasowała, a poza tym na pierwszy rzut oka graciarnia. Co tu mamy? Najpierw zajrzałam do pomieszczenia po lewej. A tam było coś naprawdę dobrego.



Figura złożonego do grobu Jezusa, z lekko obłupaną brodą. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam w opuszczonym miejscu. Kiedyś pewnie służąca do robienia "grobu Chrystusa" w kościele na Wielkanoc. Zastanawiałam się potem w domu, czy to możliwe, by była jeszcze używana, a tutaj tylko magazynowana, ale chyba jest zbyt obłupana. Leżała na jakichś starych drewnianych częściach od nie wiadomo czego, obok konfesjonałów. Właściwie dwóch konfesjonałów, w gratach dalej stał drugi.

















Przedsionek, na wprost od drzwi wejściowych:




Do kaplicy prowadziło dwoje drzwi. Najpierw uchyliłam te przyciśnięte od drugiej strony rzędem krzeseł. Potem okazało się, ze pierwsze drzwi po prawej prowadzą tam zupełnie bezproblemowo. Te:


Dla takich chwil zwiedza się opuszczone miejsca. Dawna plebania z kaplicą, kompletnym ołtarzem, a tuż obok: graciarnią, piecem, świętymi obrazami, pajęczynami, zapomnianymi plakatami i religijnymi rysunkami uczniów. Na ścianie wisiało w ramce pismo z lat 70-tych, informujące o decyzji władz kościelnych, które zgodziły się na utworzenie na terenie starej plebanii kaplicy i odprawianie tam mszy. Ale te czasy już chyba dawno minęły:



Baranek z krzyża na ołtarzu:











Sala katechetyczna też musiała tam być:














Słomianka na ścianie, z pocztówkami, rysunkami, pamiątkami. Też taką miałam w latach 80-tych i 90-tych.




















Wieś Łosie w Beskidzie Niskim przed wojną była jedną z najbogatszych wsi Łemkowskich. Mieszkańcy trudnili się handlem obwoźnym tak zwaną mazią, czyli smarami. Jak przeczytałam w książce "Beskid Niski, przewodnik dla prawdziwego turysty", maziarze w niektórych wsiach uchodzili za czarowników, a do tego łosianie uważali się za potomków szwedzkich oficerów. W sumie pochodzenie ze wsi Łosie to był niezły szpan;> Dziś można tu zwiedzić przede wszystkim stary, choć wciąż czynny cmentarz łemkowski z wieloma klasycznymi wyrobami tutejszego kamieniarstwa, a kawałek dalej, za potokiem stoi cerkiew greckokatolicka Narodzenia Najświętszej Marii Panny z początku XIX wieku.













A oto cmentarz we wsi Łosie:


























































Tuż za płotem znajduje się jeden z wielu beskidzkich cmentarzy z czasów I wojny światowej. Jak to zwykle bywa, leżą tam żołnierze z obu stron barykady - i Austriacy, i Rosjanie. O tych cmentarzach napiszę więcej potem, zwiedzałam je masowo zwłaszcza podczas drugiej, majowej trasy.







Koło młyńskie wkomponowane w cmentarny mur:


Na koniec - krótka wycieczka z miejscowości Folusz do Wodospadu Magurskiego. Od leśnego parkingu prowadzi tam szlak i ścieżka przyrodnicza, idzie się jakieś 15-20 minut pod górkę.




Blisko wodospadu zaczyna się wąwóz, a drzewa zaczynają przybierać ciekawe kształty:






Wodospad jest całkiem wysoki, a wąwóz ze skałami, do którego spada, robi wrażenie. Zdjęcia wszystko "zmniejszają" ale wyglądało to trochę.. amerykańsko?;> W każdym razie naprawdę warto tam podskoczyć.









c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz